Czyli wczoraj. Oddałam się w opiekę Matce Bożej poprzez Akt Oddania się Jezusowi Chrystusowi przez ręce Maryi. Zostałam niewolnikiem Maryi.
Ale dzień wcześniej... Kiedy obudziłam się rano przed godziną 7 od razu, zanim wstałam z łóżka, padłam na twarz oddają chwałę Bogu. byłam jeszcze zaspana jedna nie przeszkadzało mi to w modlitwie. nagle poczułam jak kwas żołądkowy podchodzi mi do gardła. natychmiast wyprostowałam ciało, aby uniknąć przykrego zajścia. kwas wrócił do żołądka okropnie drażniąc przełyk. przez cały poranek miałam okropne bóle związane ze zgagą. Zgagę mam bardzo rzadko, prawie nigdy, a dzień przed zbliżającym się Aktem nagle pojawił się. Ból był narastający i obejmował całą klatkę piersiową. nawet nie wiedziałam, że tak to może boleć. wydawało mi się, że mam zawał serca, taki wielki był ból. Na szczęście mój mąż poratował mnie tabletką. poszukał w swoim neseserze, wydusił i podał mi z dobrocią, aby szybko załagodzić ból. Po jakimś czasie przeszło. Dzień ja co dzień. Powoli mijał, a ja mimo wszystko cały czas byłam myślami przy Maryi. Różańca to prawie w ogóle nie wypuszczałam z dłoni. Czułam się trochę poddenerwowana. Może nieswoja. I na pewno trochę podniecona. Równie dobrze mogę powiedzieć, że czułam strach przed oddaniem się w niewolę Maryi. Na pewno nie chciałam rezygnować, po prostu cała sprawa wydawała mi się wtedy tajemnicza. Sama Królowa Niebios jest dla mnie tajemnicza bo codziennie poznaję Ją na nowo. Po południu dopadła mnie chandra. Wszystko mnie denerwowało, nawet moich kłótnia dzieci między sobą. Niby ta kłótnia mnie nie dotyczyła, ale kiedy młodszy przychodził na skargę do mnie to już pokój mój burzył się we mnie. Przecież nieraz się kłócili czy ot tak sprzeczali się. Jednak tego dnia moja cierpliwość została wystawiona na próbę, której nie przeszłam. Padłam w przedbiegach. Wydarłam się na starszą tak głośno, że gardło okropnie mnie zapiekło. Mąż wtedy był na zewnątrz, ale słyszał mój wrzask i nie omieszkał skomentować tego wydarzenia. Obydwoje musieliśmy się uspokoić bo doskonale wiedzieliśmy, że to była próba na nas. Pokusa, aby nie opanować się i wydrzeć na dzieci. Niestety próby nie przeszłam choć tak bardzo starałam się przez 33 dni, podczas których przygotowywałam się do zawierzenia przez Akt. Przeprosiłam w duchu Matkę Bożą za mój szczeniacki wybryk i już do końca dnia byłam uśmiechnięta. Nie dałam się sprowokować. I jak co wieczór mąż zwołał całą rodzinkę na modlitwę różańcową. Podałam każdemu różaniec, który zrobiłam dwa dni wcześniej i rozpoczęliśmy modlitwę. Następnego dnia obudziłam się z migreną. Jestem bardzo wrażliwą osobą i każde zdenerwowanie powoduje u mnie bóle migrenowe. Na szczęście to nie przeszkodziło, aby udać się do południa do kaplicy w Nowym Sączu pw. św. Jana Pawła II i tam oddać się w niewolę Maryi, co też uczyniłam.
0 Komentarze
|
Autor Magdalena Szczecina – katoliczka, szczęśliwa żona, mama czwórki dzieci (w tym jedno w niebie), certyfikowany konsultant kryzysowy (pierwsza pomoc psychologiczna), certyfikowany trener bajkoterapii, terapeuta uzależnień z przygotowaniem pedagogicznym, mentor, tutor i odkrywca talentów, związana ze wspólnotą III Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Przemyślu. Członek Stowarzyszenia Matek Katolickich. Kup książkę
Polecane strony:
Archiwa
Lipiec 2022
|